schylam głowę ku przerwie
w udach poobijanych,
uszczypniętych tysiąckroć jej
panną nienawiścią
noga na nogę po
dziewczyńsku, zgrabniutko,
piękniutko, z gracją za
muzealną szybą
idąc przed siebie pozuje
choć nie chce wcale tak
martwo, pomnikowo świecić
pustym ciałem
opina jej kości ta
bluzeczka wymięta, trzy
razy zmieniana choć
mawiają – nikt nie patrzy
uśmiechnięta lub wykrzywiona
odbija się lekko od ciężkich
myśli – ile jeszcze
kroków, pokazów przed nią?
widzów brak, popyt
podaż, rynek, opłacalność
ciekawskich twarzy nie brak
wcale, nikt nie patrzy?
napędza się sama machina
kobieta, przedmiot, kołatka
myśli – wydmuszka z przerwą
między udami