alukes
Opublikowane przez ms

W centrum miasta jest kilkadziesiąt setek, może tysięcy kamienic, rzeźbionych figurek na gzymsach, nietypowych rzeźb Cernego, długich chodników wyłożonych kostką brukową na wzór krzyżyków, kryształków, fikuśnych kształtów. Pośród nich kina, mnóstwo kin.

Warszawa nauczyła mnie, że kino to nie tylko wielkie multipleksy podczas wyjść szkolnych czy przypadkowych, przydrogich seansów ze znajomymi (Barbie?Oppenheimer?). Pokazała mi, że piękno kinematografii tkwi nie w samym filmie, ale też w atmosferze, niszowości, klasyczności miejsca, przytulności sal, starszych rzędów foteli, kameralności zaciemnionej przestrzeni. Prosto w twarz rzuciła świadomość tego, jak pięknym i emocjonalnym przeżyciem może być wizyta w kinie, które z pasji do płynnych obrazów opiera repertuar na wielu gatunkach, nie tylko tych najnowszych produkcjach, krzykliwych komediach romantycznych i horrorach z wątpliwą historią. Choć dla wielu to typowe doświadczenie kinowe, którego potępiać nie mam celu, od dwóch lat wzbogaciłam się o wartościowe wspomnienia i emocje wprost z ekranu, bo zauważyłam, że kino nie jest jednorodne. Widzę je jako wielofunkcyjną tkankę sztuki – odpowiada na potrzeby mniej wymagające, oferuje różnorodne opowieści, zachęca dostępnością – randki w kinie? Dziewczyno, bierz go do kina. Chłopaku, bierz ją do kina (może złapiecie się wreszcie za ręce?). Wszyscy bierzmy się do kina.

Oglądałam stare polskie produkcje, o których wcześniej nawet nie słyszałam. Ekscytowała mnie projekcja z taśmy, czarno-białe kadry, omawiane później z koleżankami z roku, na piwie w barze obok Metra Politechnika. Gdy nie pasował mi termin seansu lub studencka pazerność odmawiała wydania kilkunastu złotych na bilet, filmów starej, polskiej szkoły filmowej szukałam w internecie. Uwrażliwiłam się przez to na kulturę, która była w moim życiu nieuświadomiona, zrozumiałam nawiązania, migiem pochłonęłam stare-nowe postaci i aktorów. Może to nieco warszawskie i pozerskie, ale polubiłam kina studyjne za międzynarodowe projekcje z międzynarodowych festiwali, które poprzednio nie robiły na mnie żadnego wrażenia, bo nigdy nie zaistniały na moim kulturowym radarze. Ciekawa inności wkroczyłam na to zaminowane przytulnością poletko, pełne nietypowych filmów – tych pełnych czułości (Close) i wrażliwości na zwierzęta (Io), brutalności wobec kobiet (Holy spider), ale też osobliwości fabularnych i wizualnych (Na samym dnie). Tytułów są już dziesiątki, a lista wciąż się powiększa – warszawski Iluzjon, Kino Muranów, Kinoteka czy Amondo, to one powoli rozkręcały wolne popołudnia i wieczory. Bez popcornu i coli za miliony, bez chrupania i z ambitniejszym repertuarem, którego nie wiedziałam, że potrzebuję.

Gdzieś wyczytałam, że w Pradze kin jest na pęczki. Fakty, tak jest. Pierwszy wolny poniedziałek spędziłam więc na długim spacerze, podziwianiu najpiękniejszego wytworu europejskiej architektury – kamienic. W którymś przybytku zatrzymałam się na kawę, nieudolnie zamawiając ją po czesku (wszystkie odpowiedzi dostałam jednak po angielsku, kiepsko mi poszło). Usiadłam przy oknie ubrana we wszystkie odcienie brązu, wyjęłam zalegającą z tyłu pamięci książkę i zaczęłam rytuał czytelniczy. To sama przyjemność móc oczyma kolekcjonować widoki z tak ślicznego miejsca, patrzeć na ludzi w płaszczach, robić zdjęcia zachwycającym budowlom, co krok tak naprawdę, tyle tu podziwu dla piękna. Widzieć setki wieżyczek na kościołach i wieżach, zgubić się i odnaleźć drogę do miejsc, które zaplanowało się odwiedzić. Jednym z nich był svêtozor – w samym centrum, z wejściem w głąb piwnic z ciemnymi ścianami, na których witały stare plakaty filmowe. Stylistyka jakoś znajoma, z innych czasów, ach inna szkoła plakatu (kiedyś to było? teraz też jest, ale inaczej). Ostatecznie jednak czas na seans – wszystko po czesku, spróbowałam wtopić się w tłum seniorek i seniorów, którzy ochoczo szukali miejsc w wielkiej sali. Godzina 15:00, projekcja wczesna, w sam raz na wydarzenie pod nazwą kino dla seniorów. Metryki nie sprawdzali, taka tylko nazwa, żeby zachęcić ludzi, zarobić na niepóźnej projekcji, nikogo ze względu na wiek nie wykluczać i angażować, póki są chętni. Dziś padło na czesko-słowacki film o antysystemowych działaczach (i działaczkach!) czechosłowackiego radia lat 60′, angielskie napisy (jak dobrze!) i porywające dwie godziny zanurzenia w historii ważnej dla kraju, w którym przebywam. Rezonowało to ze mną, poruszyło, dało do myślenia, pokazało nowe historie, nową muzykę, stworzyło nowe ścieżki myśli.

Zaczęły się napisy końcowe, długo nie zapalali światła. Kilka osób szybko opuściło siedzenia – pęcherz nie wytrzyma swoich fizycznych ograniczeń. Też chciałam już wybywać, choć jakaś siła trzymała mnie przez dłuższą chwilę na miejscu – dziwna mieszanka dumy i wdzięczności. Błahe wyjście samej do kina, przeprowadzka do innego kraju na kilka miesięcy, trwające pół roku planowanie, przygotowania, rozmowy i ostateczna decyzja, że warto zaryzykować. Każdy ruch ku czemuś innemu podsyca moją pewność siebie i poczucie, że w życiu liczy się podjęcie inicjatywy. Początki samotnych wyjść ociekały obawą, że będę oceniana, żyjemy wszak w społeczeństwie, które samotność widzi negatywnie. Wychodziłam mimo to, udając pewność siebie kręciłam włosy, na barkach układałam kolorowy płaszcz, usta smagałam czerwienią, w botkach szłam i do niepewności puszczałam oczko. Samotność w naszym języku kojarzy się ze smutkiem i żalem, bariera językowa ogranicza czerpanie z przebywania ze sobą radości. A jednak – niezręczność z czasem zmieniała się we wdzięczność za wyjście z własnej strefy komfortu, chęć rozwijania siebie tylko ze sobą, nie wykluczając czerpania radości ze spotkań z innymi. Wyjścia do kina, choć uświadomiłam sobie to dopiero co, były jedną z pierwszych aktywności, które dały mi poczuć, że nie trzeba zawsze polegać na innych. Bycie samej też jest w porządku, z życia czerpię tyle radości, że o samotności nie ma mowy.

Wiele koron czeskich wydam na te bilety, kawki, muzea, wafle ryżowe zajadane między jednym a drugim. I co w tym wszystkim wzruszającego? Radość spełniania marzeń w swoim towarzystwie, czując wsparcie najbliższych sercu osób.

Poprzedni PostNastępny Post