alukes
Opublikowane przez ms

Złapał mnie za rękę parę razy – tak serdecznie, gdy charyzmatycznie opowiadał wiele historii ze swojego życia – barwnego, dla mnie historycznie rozciągłego, bujnego, jednocześnie pełnego niepokonanej pogody ducha i smutku, bólu, żalu i zgubionych szans. Tak gawędził o podróżach do Moskwy, kozakach z plastiku, które na wschodnich targach robiły furorę; o prześmierdłych aerozolach z Rosji i wytatuowanych orzełkach tuż przy zgięciu okołomiedniczych przestrzeni ciała. Wszystko przeplata się z niespodziewanymi przebłyskami widzianej ponad sześćdziesiąt lat temu egzekucji na pobliskiej ulicy (znów prześladuje nas śmierć), wizjami utraconej młodości, tak trudnymi próbami uzyskania wykształcenia. Jakoś tę Polskę trzeba było przecież postawić na nogi.

Spytał o nasze historie, jak gdyby nigdy nic, tuż po rzuceniu w eter opowieści wypowiadanej ze łzami w oczach. Wygięłam wargi niemal niedostrzeżenie. Co w moim dwudziestoletnim życiu zasługuje na opowiedzenie i wysłuchanie po wodospadzie płynących wartko wspomnień. Jemu ten brak nie przeszkadzał i szybko z zaplątanej torby wyjął stosik zdjęć, pokazywał dalej, opowiadał. Przepasałam się uważnością i, gdy tylko nadszedł czas bym odeszła, tańcowały mi w głowie poczucie pustki i świadomość, że gdyby nie ten pociąg godzinkę jedną później, siedziałabym tam dalej.

Siadam z panem Z kolejny raz i kolejny, czasem ktoś słucha ze mną, niekiedy jestem jedyną powierniczką jego słów – zawsze słucham.

Poprzedni PostNastępny Post