alukes
Opublikowane przez ms

To mikrozachwyt za megazachwytem, których nie sposób zsumować, a raczej należałoby chłonąć każdym milimetrem świadomości. Chwilę są przecież tak ulotne, a piękno, choć możliwe do odnalezienia na co dzień, wybrzmiewa w tej atmosferze wyjątkowo trafnie. Być może znów posłużę się banałem, oczywistą ‘mądrością ludu’, ale uczucia nie muszą być sztucznie upiększane. Same w sobie przecież tlą się jak iskierki w kominku.

Oto myśl: Nigdzie spokój wieczoru nie całuje czule w czoło tak, jak robi to w polskich górach

Dzisiaj rozgościliśmy się po czeskiej stronie granicy i z polskim uśmiechem (to dla rodaków raczej niecodzienne) witaliśmy mijanych wędrowców. Uparcie mówiłam ‘dobry den’, a B z równie szlachetnym zacięciem kultywowała ojczystą mowę. W zasadzie to wszystko jedno – każde przywitanie szerzy życzliwość, której kalkę możnaby przenieść z gór w codzienność.

Nawet udało nam się znaleźć schroniskową gitarę, usiąść przed rozlegle rozlanym pasmem skalisto-zielonej doliny i w akompaniamencie ludzkiego gwaru zaśpiewać parę piosenek. Znów przysiadło się parę nowych twarzy – znów nowe rozmowy, uśmiechy, serdeczności. Niezwykła jest ta górska życzliwość przepleciona grubą nicią ciekawości do drugiego człowieka (nie mylić z nachalnością czy nagabywaniem). Czysta przyjemność czystych dźwięków płynących w przestrzeń doliny.

Poprzedni PostNastępny Post