alukes
Opublikowane przez ms

Zdarza się, ostatnio częściej niż rzadziej, że moje myśli biegną samozwańczy maraton przez puste kanaliki głowy. Przeskakują nad sobą, kołatają się tak chaotycznie i nagle, z przewrotami i usilnymi walkami między sobą. Toczą bitwy większe niż mityczne, greckie, historyczne, przed i potopowe – nie potrafią pogodzić się wzajemnie. Zbudowana z ich splotów sama jestem wtedy rozdygotana, jak gdyby rozpadająca się wewnętrznie, choć zewnętrznie pozytywna, nic nie pokazująca, pogubiona – chaos widzę, gdy spoglądam na wiszące przede mną lustro.

Wyolbrzymione uda, zaokrąglone krągłości brzucha – za chude ciało. Radosny uśmiech – próba ukrycia wewnętrznych niepewności. Troska o innych – walka o akceptację. Wypełniony po brzegi plan dnia – ucieczka od spokoju, wtedy wszak trzeba wreszcie stanąć i podjąć refleksję. Łatwiej jest biec i nie myśleć, nawet jeśli pada się ze zmęczenia. Powtórz.

Takie są te dni nieraz – długie, choć szybkie, uporządkowane we własnej niestabilności, wesołe, a jednak podszyte dziwnym niepokojem. To też jest w porządku.

Poprzedni PostNastępny Post