Pobiegnij za mną leśnych duktów szlakiem! Spróbujmy jagód w pełne słońca dni, zanurzmy się w tych skarbach niezmierzonych i choć raz o ich cenach nie mów mi!
Być może nie biegłam, ale miarowym tempem dreptałam po najbliższych sercu ścieżynkach szczecińskiego lasu. Wytarte, fioletowe adidasy czule przyjmowały każde wygięcie terenu, wklęśnięcie zasłonięte starymi kępkami traw, błotniste bajorka gleby. To one pachną jak najwcześniejsza wiosna – świeżość przenoszona czystym powietrzem miesza się wtedy ze słodyczą pobliskich drzewek owocowych. Białe płatki kwitnących kwiatów spadają na wygłodzoną zieleni ziemię, przykrywając ją jak śnieg, który i tak zapewne wróci w kwietniu. Kwiecień plecień, bo przeplata…
Po zimie ostały się strzępki bladobrązowych liści – szurają przyjemnie, gdy po nich chodzę. Czasem w porywach wiatru zatańczą i leciutkie polecą gdzieś dalej, wraz z wonią wiosennego pobudzenia. Niech lecą zresztą – nastał już ich czas w tegorocznym kręgu życia. Szarość zmienia się w zieleń, ciemny brąz wysuszonych patyków w świeże witki brzozowe, zmęczona przymrozkiem ściółka przypomina o sobie malutkimi przebitkami nowych roślin. Kiełkujące trawy, cieniutkie drzewka, zachłannie intensywne mchy i to wygłodniałe życia podłoże właśnie. Chłonne, gotowe dla robaków, śliskie, intensywnie czarne – chciałabym włożyć w nie ręce i kolistymi ruchami czerpać siłę późnomarcowego przebudzenia. Jestem jednak z miasta, więc tylko patrzę, podziwiam i wącham. Jest zieleniej, pięknie, świeżo.
Chodzę jak po swoim, choć las nigdy do mnie nie należał. Tymi wszystkimi szlakami przechodziłam już setki kilometrów (jedną setkę przynajmniej!), z tą samą satysfakcją idę po raz kolejny. Szukam znanych bajorek, ulubione drzewa omiatam szczególnym spojrzeniem, w tych samych miejscach robię zdjęcia, gdy poczuję zachwyt. Lubię czuć bukową woń rozległych pól i rozłożystych drzew, które kojąco szeleszczą nade mną. Rozumiem już dlaczego tyle ludzi wozi w autach kultowe – paskudne – odświeżacze powietrza w kształcie choinek – imitują nieudolnie te wspomnienia, te chwile – las. Mnie kojarzą się jednak z kompletnym siebie zaprzeczeniem: suchością, sztucznym pędem włożenia w kawałek materiału zapachu złożonego z wielopłaszczyznowego ekosystemu. Nikt natury nie wrzuci w kartonowe drzewko.
Nie muszę ubierać się w coś dostojnego – wystarczą luźne spodnie i sportowa kurtka. Z orężem sekatora, słuchawkami i pogodną ekscytacją tego, co przede mną, idę. Nade mną konary, pode mną gleba z wprasowanymi śladami raciczek, łapek, dżdżownic i dosychające kałuże. Trącam je czasem końcówką buta bez wyraźnego celu, po to chyba, by coś po prostu poczuć. Czuję się wspaniale i witam ulubioną porę roku – przytulam ciepłe ciągi powietrza, skromne listki na gałęziach, omiatam wzrokiem osłonecznione przesmyki między drzewami i wdycham przyszłość. Wiosna zapowiada się naprawdę cudownie.