alukes
Opublikowane przez ms

Zima zaskoczyła drogowców – nie ma śniegu, pluchy, porannego przymrozku, bieli odbijającej światło. Nie ma czego odśnieżać, pośpisz 15 minut dłużej. Witasz dzień w ciemności, żegnasz podobnie, taka w tych czasach grudniowa aura. Myślę o tym, jak w dzieciństwie lepiłam z tatą i bratem fort lodowy, jeździłam na sankach u dziadków, toczyłam bitwy na  śnieżki tak zacięte, że policzki wybuchały rumieńcem. Obserwowałam sople zwisające przed drzwiami. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam tak wielkie lodowe zęby w moim mieście.

W domu pachniało pomarańczową siatką mandarynek kupionych w Realu, na Wigilię szkolną czekał pomarańczowy sok Caprio (2 litry) w ciężkim, granatowym kartonie i chrupiące pierniczki w pudle z czerwoną pokrywką. Ktoś przyniesie barszcz z Winiary, będą pierogi (ruskie zapewne też, niewiele dzieci dojrzało już do kapusty i grzybów), kolejne ciastka w czekoladzie nadziewane dżemem śliwkowym. Na zapętleniu polecą kolędy, pędzą, pędzą sanie, do szopy hej pasterze, a kto wie, czy za rogiem nie stoi anioł z Bogiem? Warto mieć marzenia, widnieje na laurce wciśniętej w prezent od wylosowanej osoby. Każdy zdawał się na los – ekscytacja miesza się z niepewnością, co dać, co kupić, czy z kimś się nie wymienić? W prezentowej torebce skończy się pewnie na czekoladzie, skarpetkach, kubku czy poduszce. W skarpetkach przetrą się pięty, czekolada cieszyć będzie brzuchy łakomczuchów, w kubku wygrzeje się słodzona Herbapolem herbata, a poduszka zostanie w pokoju aż do czasów nastoletnich (jak nie dłużej).

Wymieniamy się opłatkiem, każdy do każdego. Życzę Ci zdrowia, szczęścia, pomyślności. Nawzajem. Spełniania marzeń. Nawzajem. Fajnych przyjaciół i prezentów. Nawzajem. Nawzajem. Nawzajem. Został jeszcze opłatek? Nic nie zostało, a szkoda, zobaczymy się więc za rok. W przyszłym roku, jedno i to samo – rozmowy o wszystkim i o niczym.

Znów w domu, przy stole z obrusem, zastawionym dużymi talerzami i ładnymi szklankami. Jest taki moment w życiu, gdy człowiek zaczyna myśleć, że ładne szklanki i talerze, te przypominające nieco miskę, nieco talerz, są potrzebne bardziej, niż mogłoby się wydawać. Od tej prostej elegancji odbija się ciepło światełek z choinki, w świecznikach topią się świeczki, buczy okap. Bulgocze barszcz – czas zdjąć z gazu, podgrzać uszka. Nadstawić uszu, powąchać kompot z suszu, stwierdzić, że do tego smaku się jeszcze nie dorosło.

Zawsze podobało mi się oglądanie prezentów pod choinką, ekscytacja oczekiwania, zawartość nie do odgadnięcia. Chrupałam maślane ciasteczka pieczone przez mamę, siadałam na kanapie i myślałam, liczyłam, czekałam na wieczór. Kilka godzin później, gdy pierwsze zapasy strategiczne pierogów kołyszą się w brzuchu, a barszcz ubrudzi czyjąś koszulę, czas na prezenty. Nie ma w życiu nic za friko, transakcji podlega śpiewanie piosenki, opowiadanie kilku wersów wiersza, ciekawostka, taniec, żart, czym chata bogata. Bez tego ani rusz, leżą pudełka pod gałęziami drzewka, czekają na powtarzane co roku teksty. Lubię przewidywalne odpowiedzi bliskich, o tym, że nie mają co powiedzieć, wyczerpała się baza żartów, słów wiersza nie pamiętają, a zaśpiewać piosenkę to przecież wstyd. Sami swoi, coś wymyślisz. Dostajesz pudełko i gra toczy się już tylko o rozrywanie kolorowego papieru, klejonego i składanego staranną ręką. A w środku pragmatyzm i nuta zaskoczenia: książką, o której marzyłaś i krem, który kiedyś wspomniałeś, że spodobał ci się w sklepie. Najpiękniejsze gesty to nie te przebijające skalę drożyzny, tylko przygotowane z głową i wiedzą o drugiej osobie. Kilka lat temu marzył mi się szlafrok, noszę go do dzisiaj.

Synoptycy zapowiadają ciepłą Wigilię, może spadnie deszcz lub będzie po prostu szaro. Kolorowe lampki na balkonach brudnych bloków podejmą próbę rozpogodzenia nieprzyjaznych warunków atmosferycznych. Może każdy w gorączce biegać będzie po zapomniane makowce, śledzie, domowe warianty lokalnych potraw (słyszałam już o faszerowanych jajkach i sushi!). Tradycje ulegają zmianie, czasem łapie nas wielka potrzeba bezustannego kupowania kolejnych rzeczy, jakby miało to kogokolwiek po raz kolejny zabawić i zbawić. Tysięczne bluzki i kolorowe cienie do powiek, akcesoria do samochodu, do kuchni, do łazienki, przedpokoju, holu, pokoju gospodarczego. Czy jest wystarczająco dużo przestrzeni w blokach z płyty, domach odgrodzonych wielkim płotem, na osiedlach strzeżonych? Zmiana taktyki: zamiast pieniędzy – czas, a zamiast pędu – odpoczynek. Najlepszy prezent dla mnie? Spokój, bliscy i sernik mamy.

Poprzedni PostNastępny Post